W artykule:
27 marca 2005 r. doszło do niezwykle tragicznego wypadku drogowego.
Rodzina Państwa Kowalskich udała się na niedzielny spacer. W trakcie spacerowania, w rodzinę Państwa Kowalskich wjechał rozpędzony samochód, którego kierowca stracił panowanie nad kierownicą. Ojciec rodziny zdołał odsunąć swoją córkę, nie udało mu się już jednak pomóc swojemu synowi – był naocznym świadkiem wypadku własnego syna.
10-letni chłopczyk doznał bardzo poważnych obrażeń ciała – niezmiernie groźnego urazu czaszkowo-mózgowego oraz rozlicznych złamań. Od chwili wypadku syn naszego Klienta pozostawał nieprzytomny. Lekarze nie dawali żadnych szans na przeżycie.
Walka o adekwatne do poniesionych krzywd zadośćuczynienie
Zakład ubezpieczeń nie chciał wypłacać zadośćuczynienia licząc, że (pozostający w pierwszym miesiącu po wypadku w śpiączce) chłopczyk umrze. Sprawa została skierowana na drogę postępowania sądowego. Jednocześnie prowadzący sprawę radca prawny wniósł o zadośćuczynienie w wysokości 10 000 zł oraz 780 zł za koszty opieki psychologicznej dla ojca dziecka.
Wysokie zadośćuczynienie po procesie sądowym
W postępowaniu sądowym uzyskaliśmy łącznie 400 000 zł oraz comiesięczną rentę w wysokości 4 800 zł i zwrot kosztów turnusów rehabilitacyjnych.