
W artykule:
Siedem lat trwała walka pani Lidii o odszkodowanie za tragiczne skutki wypadku drogowego, który miał miejsce niedaleko Kłodzka na Dolnym Śląsku. W lutym 2012 roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zasądził kwotę 600 000 zł jako adekwatną rekompensatę za cierpienie i trwałe kalectwo poszkodowanej.
Jak doszło do wypadku?
W czerwcu 2005 roku mąż pani Lidii, kierując oplem corsa, zjechał na przeciwległy pas ruchu i czołowo zderzył się z jadącym z naprzeciwka samochodem marki Rover. W pojeździe znajdowała się również córka pani Lidii. Dziewczynka miała wtedy zaledwie 26 dni, jednak była dobrze przygotowana do jazdy i zabezpieczona w dopasowanym do wieku foteliku samochodowym (umieszczonym za kierowcą). Córka oraz mąż pani Lidii nie odnieśli większych obrażeń. Niestety, pani Lidia nie miała tyle szczęścia.
Poważne obrażenia ciała
Zaraz po wypadku poszkodowana została przewieziona w stanie ciężkim na Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii Szpitala w Kłodzku. Diagnoza lekarzy była miażdżąca: urazy czaszki oraz znaczne urazy wewnątrz głowy. Lekarze podjęli decyzję o transporcie p. Lidii na Oddział Neurochirurgii Szpitala w Wałbrzychu. Stan pacjentki nie poprawiał się, a lista obrażeń tylko się wydłużyła: stłuczenie pnia mózgu, rozległe obrzęki i urazy głowy, płuc oraz brzucha. Natychmiastowa operacja miała utrzymać poszkodowaną przy życiu, ograniczyć skutki urazów głowy oraz przywrócić samodzielne oddychanie. Po miesiącu lekarze odłączyli panią Lidię od respiratora, jednak na trwałe została inwalidką wymagającą stałej opieki – w wieku zaledwie 28 lat.
Dla niemowlaka wypadek skończył się złamaną nóżką i miesięcznym pobytem na Oddziale Dziecięcym Szpitala przy ulicy Traugutta we Wrocławiu. Tata dziewczynki odniósł wiele obrażeń, w tym skomplikowanych złamań nogi i spędził ponad 30 dni w Wojskowym Szpitalu we Wrocławiu.
Dochodzenie odszkodowania
Dramat pani Lidii polegał nie tylko na poważnych obrażeniach, ale także na postawie jej męża, który wkrótce po wypadku ją opuścił. Wraz ze swoją mamą zajął się wychowaniem córki, natomiast pani Lidia trafiła do swoich rodziców, u których mieszka już od kilku lat. Została częściowo ubezwłasnowolniona, a jej prawnym opiekunem został ojciec. Wszystko po to, aby mógł reprezentować córkę w sprawach roszczeniowych. Miesiąc po wypadku podpisał w imieniu poszkodowanej umowę z firmą Auxilia w zakresie dochodzenia odszkodowania. Adresatem działań prawników była firma Compensa TU S.A. Vienna Insurance Group – to w niej był ubezpieczony w zakresie odpowiedzialności cywilnej samochód, którym kierował mąż p. Lidii. Małżonek poszkodowanej, jako sprawca wypadku, nie mógł jednak reprezentować żony w sprawach roszczeniowych.
Odszkodowanie od zakładu ubezpieczeń
Pani Lidia miała wykupioną polisę w firmie Compensa na swoje imię i nazwisko, a samochód, w którym doszło do wypadku, był na nią zarejestrowany.
Zapewniona przez Auxilię kancelaria prawna na etapie postępowania przedsądowego uzyskała z Compensy odszkodowanie po wypadku w wysokości 150 000 złotych oraz zwrot kosztów leczenia i rehabilitacji, a także zapewniła comiesięczną rentę.
Walka o adekwatne odszkodowanie i zadośćuczynienie
Auxilia uznała tę kwotę za zbyt niską i – wobec braku woli dalszych wypłat przez zakład ubezpieczeń – złożyła w 2009 roku pozew do Sądu Okręgowego w Świdnicy, domagając się pełnej kwoty, czyli ponad 670 000 zł. Sprawa sądowa trwała ponad 2 lata i zakończyła się wyrokiem przyznającym pani Lidii dodatkowe 300 000 złotych.
To jednak nie był finał sprawy. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu 17 lutego 2012 roku uznał, że kwotą zadośćuczynienia rekompensującą ból i cierpienie dla poszkodowanej po dramatycznym wypadku wynosi 600 000 zł.
Jest to jedna z najwyższych sum zasądzona w sprawach tego typu w ostatnich latach.
Imię bohaterki zostało zmienione na prośbę jej opiekuna prawnego.